Autor Wiadomość
Dogomarket_pl
PostWysłany: Śro 11:26, 12 Gru 2018    Temat postu:

U mnie najczęściej to się działo niestety z powodu podeszłego wieku, niestety taka kolej rzeczy jest na tym świecie Sad
drama
PostWysłany: Pon 18:44, 06 Lut 2017    Temat postu:

choroba skonczyła moją myszkę Sad
Wiktor76w
PostWysłany: Śro 18:07, 28 Gru 2016    Temat postu:

mój pies umarł z śmierci
karamazov
PostWysłany: Nie 9:47, 24 Sty 2016    Temat postu: .

Moj piesek został uśpiony, ale był stary i chory juz wiec dla niego lepiej
Megiii
PostWysłany: Nie 12:59, 11 Lut 2007    Temat postu:

nigdy o nich nie zapomne Sad zawsze je bede pamietac


dla waszych--> [*'[*][*][*][*][*]
suzi
PostWysłany: Nie 11:16, 11 Lut 2007    Temat postu:

Moja świnka morska Devil umarła z powodu paraliżu, nie umiała chodzić tylko leżała aż umarła nic nie jadła .Nawet nie wiem skąd miała taaką chorobę . Czerwony to ja. Smile NukaByła bardzo kochana i łagodna.[*]

Moja chomiczka Kinga dokłądnie nie wiem co jej było wyglądało to jak bieegunka .
Julita
PostWysłany: Sob 22:37, 10 Lut 2007    Temat postu:

Moja suczka Saba zdechła po prostu ze starosci miała juz 15 lat Crying or Very sad Przyszłam ze szkoły i bardzo sie zdziwilam ze nie przybiegła mnie przywitac i wtedy mama mi powiedziała ze zdechła.8.kwiecien.2006r

Moja kocurka Czarnula zdechła gdy chodziłam jeszcze do przedszkola rodzice mi wtedy powiedzieli że uciekła z domu i nie wróciła.Ale to była nieprawda nie dawno powiedzieli mi ze zdecha jak wychodziła z kuwety.Wtedy skłamali bo bardzo ją kochałam a byłam jeszcze mała.To było 18.marca.1999r Crying or Very sad
Masumi
PostWysłany: Sob 17:36, 10 Lut 2007    Temat postu:

Kruszyna to była mysz Wink
Darinka
PostWysłany: Sob 17:35, 10 Lut 2007    Temat postu:

Biedne zwierzaki! [*]
Masumi Kruszyna to...niekapujący
Masumi
PostWysłany: Sob 17:17, 10 Lut 2007    Temat postu:

moja Kruszyna <'> odeszła kiedy ja byłam w szpitalu. po powrocie odchyliłam domek, aby zobaczyć czy jej stan się polepszył zdębiałam, bo mała byla zasypana trocinami.. nie miała nawet pełnego miesiąca.
Akinore
PostWysłany: Sob 15:51, 10 Lut 2007    Temat postu:

Ojjj.. to calkiem niedawno... miesiac temu pozegnalas swoje ukochane zwierzatka Megiii... doskonale Cie rozumiem... przeciez przywiazujemy sie do swoich zwierzat, wychodzimy razem na spacer, opiekujemy sie nimi, karmimy i bawimy... Kiedy odchodza, to zupelnie naturalne, ze odczuwamy smutek....
Megiii czas uleczy rany,, ale o Dzinie i o Norku nie zapomnisz pewnie nigdy...
Trzymaj sie!
Megiii
PostWysłany: Sob 9:52, 10 Lut 2007    Temat postu:

10.11.07r wrocilam ze szkoly i zaczelam odrabiac lekcje. Nagle podeszlam do Norka (to byla moja swinka morska) i zauwazylam ze tak jakby ma problemy z przemieszczaniem sie. Dałam jej swiezej wody i karme. Potem ja pogłaskalam i wzielam na kolana. Powiedzialam to mamie.
Na nastepny dzien jak przyszlam ze szkoly bylam w szoku... Całe akwarium Norka było poplamoine krwią a Norek nic nie jadł i siedzial taki smutny (chcociaz zawsze skakał i wesolo popiskiwal). Mial krwista biegunke. Akurat w piatek (nastepny dzien) mialam olimpiade z historii wiec sie uczyłam razem z Norkiem na kolanach.
W piatek kiedy wrociłam do domu Norek nadal nic nie jadl, nie chodzil tylko siedzial i patrzyl na mnie tym swoim smutnym wzrokiem. Siedzialam z nim... Przychodzila ciagle moja mama na przemian z tata i pytali jak z nim. Ale bylo coraz gorzej... Juz ok. godziny 21.00 zaczynał dostawac jakis skretow. Tata powiedzial zebym zostawila go samego, tak bedzie lepiej. Wiec poszlam do mamy. Siedzialam z nia moze z 15min i jak wrocilam do mojego pokoju to Norek juz... Zalalam sie łzami... 6lat spedzonych razem... Bylam do Norka bardzo przywiazana. Przyznam ze bardzo to przezyłam. Mama bardzo sie o mnie martwila. Smierc kazdej z swinek pamietam tak przezywalam, im bylam starsza tym gorzej...
Po dwoch dniach bylo juz lepiej. Wrocil mi humor i bylo mi latwiej.

16.11.07r rano wybierałam sie do szkoly i nagle moj tata przyszedł do mnie i do mamy i powiedzial ze Dzina (moj piesek) jakos tak dziwnie sie zachowuje. Powiem szczerze ze sie tym za bardzo nie przejelam no bo czasem kazdy ma takie dni. Moja mama z tata pojechali z nia do weterynarza, doktor nie znał diagnozy ale dał jej mnostwo zastrzykow i inne lekarstwa. Wydawało sie byc ok.
Do domu wrócilam koło 16.00. Na trawniku lzała Dzina. Myslalam ze spi. Podeszlam i stanełam nad nia. Patrzyla na mnie i myslalam ze zaraz sie podniesie. Pokiwala ogonkiem tak jak zawsze, czesto prowadzila taka gre:lezala poki jej nie pogłaszcze a potem jak kierowałam sie w strone domu biegla za mna i sie witala. Ale tym razem lezala i tylko patrzyla. Domyslilam sie ze nie jest dobrze wiec zadzwonila do mamy zeby przyjechala. Za ten czas wniosłam ja do domu i siedziałam z nia tak długo aż moja mama nie wróciła.
Mama zaczela dzwonic po wszystkich lekarzach i zalatwiac jakies witaminy. Ja musialam jechac na sptkanie wiec mnie zawiozla i przy okazji pojechala do Apteki po konsultacji z lekarzem. Kiesy wrociłam z Dzina bylo bez zmian. Az do 22.00...
Akurat moj tata wrocil z pracy, pochylil sie nad Dzina i ja pogłaskal. Ona pomachala ogonkiem i... Sad
Po moich policzkach ciekły łzy... Nigdy nie myslalam o tym, ze Dzina moze nas tak szybko opuscic...Zaledwo po trzech latach... Nie umialam sobie wyobrazic zycia bez niej...

Jak wstałam rano pierwsze co przyszlo mi na mysl to to, ze jej juz nie ma... i nie bedzie... nie umialo to do mnie dojsc... potem tez przyszlam ze szkoly i było tak dziwnie...tak pusto...tak smutno...tak cicho...
Nadal nie wierze, ale wiem ze za kilka dni bedzie juz ze mna ok, ale nadal jak probuje o tym mowic to nie umiem obronic sie przed łzami. Jestem zbyt wrazliwa osoba zeby pomyslec tak jak niektorzy "to tylko pies''. Moze to i pies ale nie "tylko"!!! Naprawde go kochalam! w ciagu tego tygodnia tyle sie naplakalam... Juz jest lepiej, ale tych dwoch zwierzaczkow nigdy nie zapomne...
Akinore
PostWysłany: Sob 0:30, 10 Lut 2007    Temat postu: W jaki sposób odeszly wasze zwierzątka?

Ja rożdzielilam temat z świeczkami, na ten i tamten. zaczelyście zbaczać z tematu. Nie wiedziałam jak nazwać ten temat.

Nuka


Nie chcecie opowiedziec o Waszych zwierzatkach, ktore odeszly? Na pewno byly Waszymi kochanymi towarzyszami na dobre i zle...

Ja opowiem o moim pierwszym kocie.
Poznym wieczorem wracalismy z pracy mojej mamy. Padal strasznie deszcz i szybko bieglismy na przystanek autobusowy. W pewnym momencie uslyszelismy za nami miauczenie. Taki cicutkie piski. Zobaczylam z siostra malenkiego kotka. Mial jeszcze zamkniete oczka, pedzil za nami na oslep, w nadziei ze go zabierzemy. Uprosilysmy mame i zabralismy go do domu. Tylko na noc, obiecalysmy go odniesc rano, kiedy przestanie padac. Karmilismy go mleczkiem z butelki... Tak bardzo sie do niego przyzwyczailismy, ze Filemon, bo tak go nazwalismy, zostal z nami na zawsze, na dwa lata. Byl wspanialym, pieknym kotem. Ktoregos dnia wyszedl przez okno z piwnicy.. i wpadl prosto pod kola samochodu. Po wypadku byl z nami jeszcze trzy dni... Odszedl cichutko, nawet nie wiedzielismy kiedy... Kiedy moja siostra poszla zobaczyc jak sie czuje, juz go nie bylo... Wygladal jakby spal... Pamietam o nim do dzis i czesto o nim mysle.
Filek, dla Ciebie swiatelko [']

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group